Batoniki, „ciastki” i inne samo zło!!!
ANNA NIEMCZYNOW • dawno temu • 3 komentarzeTrochę więcej luzu...w fitnessie nie chodzi o to, aby żyć na liściu sałaty. Jesteśmy tylko ludźmi. Wszystko, co nadaje życiu smak, jest albo niezdrowe, albo zakazane. Media z każdej strony podają coraz to nowsze doniesienia o tym co wolno, a czego nie wolno jeść, pić wąchać, dotykać, smakować czy lizać. Mam wrażenie, że dążąc do wyimaginowanych ideałów zatracamy gdzieś... zwyczajny luz życia.
Prowadząc funpage na facebooku i pisząc bloga, jestem poniekąd "skazana" na obserwację niektórych ludzkich zachowań. Pisząc "skazana" nie robię z siebie ofiary, jedynie chcę podnieść rangę doświadczenia, które dzięki swojej działalności zdobywam. Czy jestem autorytetem ? Dla niektórych pewnie tak, bardzo mnie to cieszy. Niektórzy z uśmiechem pod nosem krytykują moje żywieniowe wybory pouczając w komentarzach, że "Tobie to nie wypada", albo "proponuję przeczytać skład", czy też "za chuda", "zero kobiecości" itp…itd…czasami jak czytam to…przepraszam za wyrażenie ale…ręce opadają z "gaciami" do samych kostek.
Ja przecież nie muszę się tłumaczyć z tego, co zjadłam. Za każdy kulinarny grzech płacę hektolitrami potu. Nie przygotowuję się do zawodów miss bikini fitness, chociaż na co dzień poziom mojej tkanki tłuszczowej oscyluje się na poziomie 12–15%. Jestem tylko i aż trenerką.
Odżywianie jest w moim życiu bardzo ważną kwestią. Znam wartości odżywcze pokarmów, które spożywam. Wiem, co mi służy a co muszę odstawić. Nie zależy mi na większych mięśniach. Jedyne o co każdego dnia zabiegam to…sprawność.
Często w pogoni za idealnym ciałem zatracamy gdzieś magię aktywności zapominając, jakie przyjemne jest uczucie, kiedy już jesteśmy "po wszystkim". Liczy się tylko to ile dziś spożyliśmy węgli, ile białka, czy robiliśmy plecy, nogi, czy cokolwiek tam jeszcze. Staramy się oceniać sportowców celebrytów i każde ich "kulinarne potknięcie". Niech tylko Ania Lewandowska, Ewa Chodakowska, czy ktokolwiek inny wstawi zdjęcie dania "z pozoru niezdrowego"…ależ mamy wtedy pożywkę do tego, aby obrzucić je pouczającymi komentarzami…ech…jak widzę coś takiego to…znowu zbieram "gacie" z podłogi….
Zawsze mówię i…NIE WSTYDZĘ SIĘ TEGO!!! Moje odżywianie składa się z 70 % zdrowia i 30% "szitu". "Szit" jest po to, abym utrzymała w zdrowiu swoją …psychikę…
Moje ciało składa się z 70% odżywiania i 30% aktywności fizycznej. Moja dusza to 100% mnie, i taką siebie mam odwagę pokazywać zdając sobie sprawę, że wystawiam się na publiczny osąd. Aktywność fizyczna jest dla mnie celem sama w sobie, a nie tylko drogą do wyznaczonego mi celu.
Budzę się i trenuję. Takie jest moje życie.
Pracując z ludźmi staram się ten luz przekazywać dalej. Szanuję ludzkie wybory!!! Jeśli ktoś jest szczęśliwy jedząc ciągle ryż, kurczaka i brokuły — nic mi do tego!!! Jednak ja…taka nie jestem. Nie wyobrażam sobie życia bez romantycznych wieczorów, w trakcie których pochłaniamy z moim mężem litr lodów. Wyjście do kina musi być uczczone pudłem średniego karmelowego popcornu. ALE!!! — dla zachowania balansu w życiu, następnego dnia idę pobiegać. Proste!!!
Za zaletę uważam fakt, iż mam odwagę cywilną pokazać ludzką twarz. Potrafię zacisnąć pasa ale i…potrafię totalnie odpuścić. Po co? A no po to, aby nie zwariować. To ja kieruję swoim jedzeniem, a nie ono mną!!! To ja dowodzę swoim ciałem, dbając o nie każdego dnia i…na miłość boską…moje zdrowie nie ucierpi drastycznie jak od czasu do czasu rzucę się na batoniki, ciastki i..inne samo zło!!!
Więcej luzu. Cieszmy się aktywnością :-)
Buziaki ogromne przesyłam :-)
Ten artykuł ma 3 komentarze
Pokaż wszystkie komentarze